Korzystasz z Internet Explorera 8 (lub starszego...)! W związku z tym:
- ta strona będzie prawdopodobnie wyświetlać się nieprawidłowo,
- najwyższy czas na aktualizację lub zmianę przeglądarki! ;)

reklama
reklama

6781 km w 12 dni - para w Mauretanii i ich podróż na składzie żelaza na najdłuższym pociągu świata

6781 km w 12 dni - para w Mauretanii i ich podróż na składzie żelaza na najdłuższym pociągu świata
📅 Data: niedziela, 14 maja 2023

⌚ Godzina rozpoczęcia: 19:00

📌 Miejsce: Warszawa - Śródmieście, Południk Zero, ul. Wilcza 25 (pokaż na mapie)

💲 Wstęp wolny, udział wiąże się z kosztem zamówienia jedzenia/picia

Szczegółowy opis poniżej ⬇️
reklama


Kto nie marzył za dzieciaka o przemierzaniu pustyni jak w baśni mojego dzieciństwa Alladyn? W sumie to nawet nie wiemy czy była tam pustynia, ale tak to nam się to kojarzy. Kto nie marzył o zobaczeniu sawanny i biegających dzikich zwierząt na wolności? A może o wskoczeniu na pociąg jak na Dzikim Zachodzie? Albo w Afryce? Wiem, że całe życie chciałem to zrobić. Nie żebym miał to zapisane. Ale wiem, że była to jakaś utopia dzieciństwa. Okazało się, że nie tylko utopia. Wyjazd nadszedł zupełnie spontanicznie – zupełnie tak samo jak pojawienie się tanich biletów w jedną stronę do Maroka na stronie jednego z biur podróży. Co prawda mieliśmy duże doświadczenie w podróżowaniu, ale czegoś tak szalonego brakowało w naszym portoflio.

Rozmowa o planowanym wyjeździe z dnia na dzień przebiegała mniej więcej tak:
Michał: Alicja, jedziemy?
Alicja: Jedziemy!
5 dni później wsiadaliśmy w autobus w kierunku Mauretanii przez Maroko.

Żeby spełnić dziecięce marzenie o podróży pociągiem „na pace”, "wystarczyło" tylko przejechać 1200 km autobusem, potem pięcioma różnymi autostopami 500 km przez nieuznawane państwo Sahara Zachodnia aż do Mauretanii. Potem pociąg w obie strony (ponad 1000 km). W jedną stronę poznawanie lokalesów w przedziale „pasażerskim”, a w drugą nasze ekstremum - 18 godzin, w dużej części nocą przez Saharę na rudzie żelaza, która wchodziła w każdy zakamarek i tak mocno zabunkrowanego ciała. Powrót był jeszcze ciekawszy, bo mieliśmy lekko ponad tydzień na zdążenie na lot powrotny z Walencji do Polski (ponad 3500 km do celu). Łącznie pokonaliśmy drogą lądową 6781 km w 12 dni podróżując 7 środkami transportu.

Mauretania jest jednym z najbardziej suchych i gorących krajów na świecie z temperaturami sięgającym w lato 50 stopni i spowodowanym tym brakiem turystów latem.

Mauretania jest pierwszą i jedyną republiką islamską w Afryce i jest uznawana jako wzór, jak w sposób bezkrwawy przyjąć inną wiarę.

Mauretanię odwiedza rocznie tylko kilka - kilkanaście tysięcy turystów rocznie z powodu absolutnie zerowego marketingu turystycznego, braku np. na Polskim rynku jakichkolwiek przewodników, ubogiej infrastruktury dla turystów (nie mówiąc o braku All inclusive) i wysokich temperatur.

Mauretania była jednym z ważnych etapów rajdu Paryż - Dakar i jest znana z off roadów po pustyni.

To w Mauretanii badacze upatrują związku niesamowitej formacji skalnej zauważonej dopiero z kosmosu nazwanej Okiem Sahary z mityczną Atlantydą.

Podróżowaliśmy w trakcie naszej wyprawy najdłuższym składem na świecie - prawie 200 wagonów. Łączna długość składu to prawie 3 km.

Jedyna linia kolejowa w Mauretanii łącząca pustynne Az - Zuwajrat z portem morskim w Nawazibu ma długość ponad 648 km. 50% ekonomii tego, jak się przekonaliśmy bezpiecznego, lecz nie odkrytego jeszcze dla turystów kraju to przychód z wydobycia i eksportu rudy żelaza. Pociąg porusza się niecałe 40 km/h.

Mauretania jest jednym z najbiedniejszych państw świata, a mimo tego jest jednym z najdroższych państw w regionie. Wytłumaczeniem powoli się stającą niewątpliwie atrakcją turystyczną, jaką jest podróż na wagonie z żelazem jest właśnie sytuacja ekonomiczna mieszkańców. Części z nich nie stać na inne podróże, więc zaczęli wchodzić ma wagony. Dla tych, których stać na końcu składu znajduje się przedział "pasażerski". Koszt niewielki - ok. 7 euro za osobę za 2/3 trasy. Żeby dojechać do skrajnych miast trasy pociągu drogami trzeba by nadrobić kilkaset kilometrów przez stolicę kraju. Stąd większość mieszkańców Mauretanii wybiera łatwo dostępny, lecz wolny i uciążliwy pociąg.

W trakcie naszej podróży postawiliśmy sobie za cel kontakt z miejscowymi. Chcieliśmy dużo rozmawiać i nie odmawiać okazji, gdy zapraszali nas do domu, bądź po prostu zjedzenia razem posiłku. Obie sytuacje z upływem kilometrów na południe Maroka, a dalej przez terytorium Sahary Zachodniej były dość częste, jednak nie zawsze mieliśmy na to czas.

Rozmowa z miejscowymi wyglądała zazwyczaj tak:
Krzyczą z uśmiechem:
- Polonia? Polonais? Lewandowski?

Ciekawi są co tu robimy, gdzie jedziemy, jak długo zostaniemy, czy wypijemy ich narodową herbatę z nimi, gdzie pracujemy, jak się nam podoba w Mauretanii.

W trakcie prelekcji chętnie opowiemy jak policja o 2 w nocy czy wojsko na granicy zatrzymywało nam TIR-y, gdzie kierowcy w trakcie jazdy udostępniali nam swoje łóżko do spania.

W trakcie szalonej podróży z zegarkiem w ręku na północ na lotnisko w Walencji odwiedziliśmy również wiele miast w Maroku. Surfowaliśmy tam również z lokalesami, co było naszym marzeniem. Jeździliśmy autostopem z politykami, kamperowiczami, bogatymi jak i biednymi mieszkańcami pustyń. Próbowaliśmy również lokalnych dań. Czasami zmienialiśmy 3 razy miejsce do łapania stopa, a do ostatniego dnia podróży nie wiedzieliśmy czy uda nam się zdążyć na powrotny samolot. Odwiedziliśmy również Gibraltar, który przybliża nas do odwiedzenia 50 krajów świata, co również było naszym małym celem wykonywanym „przy okazji”.

Odwiedziliśmy miasta: Agadir, Al-Ujun, Ad-Dakhla, Nawazibu, Atar, Al-Zuwajrat, Tiznit, Taghazout, Imsouane, Essaouira, Casablanca, Rabat, Tanger, Gibraltar, Malaga, Madryt, Walencja

Motto wyjazdu: Make hummus not walls!

To wydarzenie już minęło.
Sprawdź nadchodzące wydarzenia w dzielnicy Śródmieście lub w kategoriach: slajdowisko
reklama

Inne wydarzenia / informacje / polecane miejsca w Warszawie

reklama
📧 Zapisz się na newsletter 📧