Korzystasz z Internet Explorera 8 (lub starszego...)! W związku z tym: - ta strona będzie prawdopodobnie wyświetlać się nieprawidłowo, - najwyższy czas na aktualizację lub zmianę przeglądarki! ;)
„Pomnikomania”, jak przystało na wystawę prezentującą pomniki, nie cała mieści się pod dachem. Rozgrywa się również na niewielkim publicznym placu w samym centrum miasta. Znajduje się tam siedem prototypów pomników stworzonych z myślą o festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE. „Pomnikomania” jest więc raczej postulatem – wezwaniem do stawiania nowych pomników – niż diagnozą zastanej sytuacji.
Po co stawiać kolejne pomniki? I po co robić kolejną pomnikową wystawę? Czy to medium nie jest przestarzałe? A przede wszystkim: czy w obliczu tylu konfliktów wokół monumentów nie warto raz na zawsze porzucić tej formuły?
Stawka wydaje się zbyt wysoka, by po prostu zrezygnować z pomników. Jako publiczne media pamięci co najmniej w tym samym stopniu, co przeszłości, dotyczą one przecież teraźniejszości oraz możliwej do pomyślenia przyszłości. Wytwarzają kanon postaci, wartości i zdarzeń historycznych, ale również wyznaczają zestaw możliwych ról społecznych, sposobów rozumienia sfery publicznej, władzy i wspólnoty. W epoce zdominowanej przez niepoliczalne, ulotne i swobodnie krążące obrazy to właśnie ciężkie, nieruchome i zlewające się z miejskim krajobrazem monumenty kumulują silne emocje społeczne, zyskują dodatkowe znaczenia i sprawczość.
Liczą się więc nie tylko historyczne „treści” pomników, ale również ich formy. To właśnie postumenty, spiż i górujące nad nami przeskalowane figury określają relację spetryfikowanej historii ze współczesnymi odbiorczyniami i odbiorcami. Nie zostawiają miejsca na dialog, wymuszają zgodę, choćby bierną. Przeszłość, reprezentowana przez nieruchome, niedosięgłe kamienne postacie, ma być jak one: jednoznaczna, indywidualistyczna i autorytarna. To wizja historii kształtowanej przez wybitne, rzekomo niezłomne jednostki oraz pojedyncze przełomowe wydarzenia. Dlatego nie wystarczy, że wprowadzimy na postumenty choćby najbardziej postępowe, rewolucyjne czy emancypacyjne bohaterki i bohaterów. Zjawiska spoza tradycyjnego kanonu po prostu nie zmieszczą się w dostępnych formach odlewniczych i na cokołach. Nieobecne w nim postacie (czy raczej ich grupy) oraz niereprezentowane wydarzenia (albo raczej procesy) wymagają odpowiadających im formuł upamiętnienia.